› OGŁOSZENIA
› FIRMY
› ARTYKUŁY

Testament Sybiraków: nie zapomnijcie o nas 

› bieżące ponad rok temu    9.02.2021
Grażyna Wosińska
komentarzy 0 ocen 1 / 100%
A A A
Spotkanie autorki z elbląskimi Sybirakami. Druga od lewej Irena Panczyj, autorka i Teodor Mongiałło, wieloletni prezes Związku Sybiraków w Elblągu. Lata dziewięćdziesiąteSpotkanie autorki z elbląskimi Sybirakami. Druga od lewej Irena Panczyj, autorka i Teodor Mongiałło, wieloletni prezes Związku Sybiraków w Elblągu. Lata dziewięćdziesiąte fot. archiwum autorki

Mija 81 lat od pierwszej masowej deportacji Polaków po agresji Związku Sowieckiego. 10 lutego 1940 roku ponad dwieście tysięcy osób wywieziono do północnych rejonów Rosji i Kazachstanu. Wiele z nich po wojnie osiedliło się w Elblągu, niestety większość już nie żyje. Wobec tego publikujmy opowieść, zanotowaną w latach dziewięćdziesiątych, zmarłej przed dziewięciu laty, Ireny Panczyj, wywiezionej do Kazachstanu.  

Nawet gdy się źle czuję, co roku  dziesiątego lutego, uczestniczę we mszy świętej w intencji tych, którzy zginęli podczas zesłania na Sybir. Cała moja rodzina szczęśliwie wróciła do Polski. Mam za co Panu Bogu dziękować

 – mówiła przed laty Irena Panczyj.   

Zaradność ojca uratowała rodzinie życie
Dnia 10 lutego 1940 roku skończyło się szczęśliwe dzieciństwo 15 – letniej Irenki w majątku w Derażnie, województwo nowogródzkie.

Około drugiej w nocy zbudziło nas walenie do drzwi. Wszyscy: rodzice, młodsi bracia i ja poderwaliśmy się na równe nogi. Funkcjonariusze NKWD poinformowali nas, że mamy szybko spakować się i natychmiast wyjeżdżamy. Gdzie, po co i dlaczego te pytania pozostały  bez odpowiedzi. Ojciec nie stracił przytomności umysłu. Nie wiem jak to zrobił, ale udało mu przekanać Sowietów. by przedłużyli czas pakownia. Tłumaczył to im szukaniem ważnych dokumentów. Nie wiem dlaczego, ale oni uwierzyli

– wspominała pani Irena.

Zaradność ojca uratowała rodzinie życie. Zdawał sobie sprawę, że zsyłki, tam gdzie warunki życia są zabójcze lub bardzo trudne, były tradycyjnym sposobem walki Sowietów z ludnością cywilną. Wiedział co należy zabrać ze sobą, by przeżyć. 

Do szaflika zapakował zabitego świniaka i kury. Wszystkie ciepłe rzeczy do ubrania oraz cenne przedmioty, jak srebrne platery. Po załadowaniu dobytku na furmankę, wyruszyliśmy do najbliższej stacji kolejowej. Tam czekały wagony z pryczami, kozą, czyli metalowym piecykiem. Zima była niezwykle mroźna. Na całe szczęście nikt z naszego wagonu podczas długiej podróży nie zginął. Na stacjach, gdzie się zatrzymywaliśmy, mężczyźni dostawali węgiel. Mogliśmy więc ugotować rosół z kury. Dzieliliśmy się z rodzinami, które nie zdążyły niczego zabrać

 – opowiadała Irena Panczyj.

"Wstydziłam się, że byłam przestępcą"
Miejscem pobytu na prawie sześć lat były okolice Akmolińska w Kazachstanie. Każda rodzina zamieszkała w własnoręcznie wykonanej lepiance z jednym pomieszczeniem, służącym za kuchnię, sypialnię i łazienkę. Nie było mowy o kontynuowaniu nauki, aby przeżyć 15-letnia Irenka harowała w kopalni złota.

Pracowałam całe szczęście na powierzchni. Wydobywaną rudę wysypywano na kratę. Część urobku przelatywała przez otwory, a to co zostawało musiałam rozbijać młotem. To była za ciężka praca dla dziewczyny w moim wieku. Czułam, że nie wytrzymam. Napisałam trzy podania, by mnie przenieśli do pracy w gospodarstwie rolnym. Za każdym razem otrzymywałam odpowiedź, że mężczyźni są na froncie i kobiety muszą ich zastąpić w fabrykach. Uznałam, że muszę ryzykować. Uciekłam na wieś, chociaż wiedziałam, że grozi mi za to, ciurma, czyli więzienie

– tłumaczyła pani Irena.

W gospodarstwie chętnie przyjęli do pracy. 

Zajmowałam się obliczaniem ile kto zarobił podczas pracy na polu. Po kilku dniach przyszli po mnie z kopalni. Wyczytali moje nazwisko i oznajmili, że jestem aresztowana. Skazano mnie na cztery miesiące więzienia i zawieziono do Akmolińska (teraz Astana), najbliższego dużego miasta. Początkowo było ciężko, ale sytuacja się poprawiła, gdy zaczęłam pracować w magazynie żywności. Nasz brygadzista - swój człowiek, pozwalał nam na pieczenie ziemniaków.

Nie zapomnę chwili gdy odwiedził mnie ojciec. Rozmawialiśmy przez kratę. Płakałam. Wstydziłam się, że byłam przestępcą, który odbywał karę więzienia

– wspominała pani Irena.

Radość z powrotu do kraju
Gdy wypuścili ją wreszcie na wolność, ojciec wynajął furmankę i tak wróciła z Akmolińska do swoich.

Już życie było znośne. Pracowałam w sklepie, a  tata był księgowym. Minęły te lata, gdy głodowaliśmy, a do jedzenia tylko stęchłe obierki ziemniaków, bo nie mieliśmy już niczego co moglibyśmy wymienić na żywność.
Rosjanie zawsze nam powtarzali, że do tej pańskiej Polski nigdy nie wrócimy. Niezmiennie odpowiadałam, że to nieprawda. Dodawałam, że Lwów na pewno wróci do Polski.
Nie zapomnę radości, gdy jedna z kobiet ze Związku Patriotów Polskich zapukała do naszego okna. Powiedziała, że niebawem wracamy do kraju. Tak się ucieszyłam, że narysowałam na kartce papieru bilet z napisem Kazachstan - Polska. Do dziś go przechowuję. Nie mogłam się doczekać wyjazdu

– mówiła ze wzruszeniem Irena Panczyj.  

Przekazała ona autorce swój duchowy testament: niech przyszłe pokolenia nigdy nie zapomną o losie Sybiraków. Data 10 lutego 1940 roku winna być przestrogą, by nigdy tragiczne wydarzenia nie powtórzyły się.

Sowiecki terror   
Masowe zsyłki rozpoczęte 10 lutego 1940 roku, władze Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich kontynuowały w następnych miesiącach – kolejne wielkie akcje deportacyjne przeprowadzono 13 kwietnia, na przełomie czerwca i lipca oraz w maju i czerwcu 1941 roku. Ponadto Sowieci wywozili z terenów przedwojennej Polski mniejsze, kilkusetosobowe grupy mieszkańców.
Według szacunków władz RP na emigracji, w wyniku wywózek zorganizowanych w latach 1940–1941 do syberyjskich łagrów trafiło około miliona osób cywilnych, choć w dokumentach sowieckich mówi się tylko o 320 tys. wywiezionych. Tylko część z nich z łagrów wydostała się dzięki formowanej na terenie ZSRS (po zawarciu układu Sikorski-Majski) armii gen. Władysława Andersa.
Deportacje ludności polskiej w głąb ZSRS z lat 1940–1941 nie były ostatnimi. Po wkroczeniu Armii Czerwonej w 1944 roku na teren okupowanej przez Niemców Polski warunków życia w surowym klimacie syberyjskich stepów doświadczyli m.in. wywiezieni do łagrów żołnierze AK oraz ludność cywilna z zajętego przez Sowietów terytorium. Gros deportowanych wróciło do kraju w ramach przeprowadzanych do końca lat 50. akcji repatriacyjnych. (Źródło https://ipn.gov.pl/)

dodaj zdjęcia Masz swoje autorskie zdjęcia? Dodaj je do naszego tekstu.

Jak się czujesz po przeczytaniu tego artykułu ? Głosów: 1

  • 0
    ZADOWOLONY
  • 0
    ZASKOCZONY
  • 0
    POINFORMOWANY
  • 0
    OBOJĘTNY
  • 0
    SMUTNY
  • 0
    WKURZONY
  • 1
    BRAK SŁÓW
Komentarze (0)

Multiplatforma internetowa elblag.net nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane (regulamin).

dodaj komentarzbądź pierwszy!
Warmia i Mazury regionem zjednoczonej Europy Projekt współfinansowany ze środków Europejskiego
Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia i Mazury na lata 2007-2013.