› OGŁOSZENIA
› FIRMY
› ARTYKUŁY

Księża wobec Grudnia’70. Rozmawiamy ze współautorem "Grudniowej kolędy"

› bieżące ponad rok temu    8.12.2020
Grażyna Wosińska
komentarzy 0 ocen 1 / 100%
A A A
Księża wobec Grudnia’70. Rozmawiamy ze współautorem  fot. IPN Gdańsk

Ukazała się pierwsza książka o Kościele wobec tragicznych wydarzeń w Trójmieście i okolicach. W grudniu 1970 roku zginęło 45 osób, w tym trzech elblążan, podczas krwawego tłumienia buntu robotników przez komunistyczną władzę. Rozmawiamy ze współautorem „Grudniowej kolędy” dr. Danielem Gucewiczem z Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku o zachowaniu się kapłanów, w tym księdza infułata Mieczysława Józefczyka, ówczesnego proboszcza parafii św. Mikołaja w Elblągu.

Grażyna Wosińska: Dlaczego książka nosi tytuł „Grudniowa Kolęda”?

Daniel Gucewicz: Odnosi się on przede wszystkim do tego, że przełom roku to czas tradycyjnej w Polsce kolędy, czyli wizyt duszpasterskich. Wtedy – po lub raczej jeszcze w czasie Grudnia ’70 – odwiedziny księży u swoich parafian z pewnością były jednymi z najtrudniejszych w całym okresie PRL-u, bo wszyscy mieli w pamięci tragiczne doświadczenia. W Trójmieście w większości parafii wizyty rozpoczęły się po świętach Bożego Narodzenia, które dla wielu rodzin ani trochę nie były radosne.

Tytuł nawiązuje też bezpośrednio do utworu poezji ulicznej, „Grudniowej kolędy Wybrzeża”, będącej reakcją na wydarzenia, choć niepozbawionej nadziei na to, że z nowymi przywódcami państwa będzie w Polsce lepiej, niż było za Gomułki.

Powstało wiele książek o Grudniu’70 od zniesienia cenzury, ale żadna z nich nie przedstawiała całościowo roli jaką odegrał Kościół w tych tragicznych dniach. Dlaczego tak się stało?

Generalnie do opisania pozostaje jeszcze mnóstwo wątków z historii najnowszej Polski, szczególnie tych dotyczących dziejów regionalnych, które wymagają dogłębnych badań. O reakcji Kościoła – szczególnie prymasa Wyszyńskiego – na Grudzień, ale i inne „polskie miesiące”, napisano już całkiem sporo, choć nie były to odrębne monografie, a na przykład syntezy stosunków państwo–Kościół w PRL. Syntezy mają jednak to do siebie, że uogólniają, co mnie osobiście nie zadowala. Na przykład w odniesieniu do Grudnia często przywołuje się i przenosi na ogół duchowieństwa ocenę dotyczącą księży szczecińskich, których wierni mieli określać mianem komunistów – ze względu na wygłoszone kazania, wzywające do spokoju i niestrajkowania. Był to jednak Szczecin, co więcej chodziło o styczeń 1971 r., nie sam grudzień 1970 r. Nie wiadomo nawet, ilu księży wyrażało się w podobny sposób – kilku, większość, wszyscy?

Istotny jest też kontekst i w ogóle sytuacja Kościoła w danym miejscu. Inaczej wyglądała ona dajmy na to w Warszawie, inaczej w Gdańsku, a jeszcze inaczej na tzw. Ziemiach Odzyskanych, w tym w Elblągu i Szczecinie, gdzie polscy katolicy nie wytworzyli jeszcze silnych więzi, bo mieszkali tam od niespełna ćwierć wieku.

Jakiego rodzaju naciski stosowały władze partyjne i bezpieka na księży, także w Elblągu w trakcie wydarzeń Grudnia’70, gdy chcieli wspierać skrzywdzonych przez władzę wiernych?

Trzeba przyznać, że komuniści nie blokowali pomocy udzielanej przez duchownych osobom poszkodowanym w czasie protestów. Uważnie się jej przyglądali, ale tylko z obawy, żeby działania te nie przybrały charakteru manifestacyjnego, publicznego, a przez to politycznego.

W okresie Polski Ludowej całe duchowieństwo katolickie było traktowane jako reprezentacja wrogiej instytucji. W momentach kryzysowych komuniści zawsze obawiali się jego reakcji, reakcji na zasadzie wezwania Polaków do walki, co przecież jest niewyobrażalne, żeby księża „wiedli lud na barykady”. Stąd nie może dziwić, że próbowano wpływać na księży na różne sposoby, by powstrzymać taką ewentualność. W okresie Grudnia były to przede wszystkim rozmowy przeprowadzane przez urzędników i funkcjonariuszy. Z jednej strony przedstawiano „właściwy”, państwowy punkt widzenia na protesty, a z drugiej próbowano przekonać, że najważniejszy w kraju jest porządek, a do niego mogą przyczynić się właśnie kapłani. Po raz pierwszy od Października 1956 r. komuniści odwoływali się do autorytetu Kościoła i wprost prosili go o pomoc. Istotnym argumentem, jakim się posługiwano, była groźba interwencji sowieckiej w wypadku eskalacji konfliktu. Przecież niespełna półtora roku wcześniej w Czechosłowacji do takiej doszło.

Jaki wpływ na zachowanie księży i hierarchów miały doświadczenia z czasów stalinowskich i wojny? Czy tragiczne doświadczenia, jeśli nawet nie ich samych, podpowiadały ostrożność?

Myślę, że nie miały one wpływu bezpośredniego, tym bardziej że wielu księży, w tym młodych, takich doświadczeń nie miało – minęło wszak ćwierć wieku od zakończenia wojny. Poza tym każdy przypadek jest indywidualny, znam przykłady księży represjonowanych w latach 40. czy 50., a pod koniec kolejnej dekady ulegających złudzeniu zmniejszenia represyjności systemu i podejmujących jakąś z nim współpracę.

Aczkolwiek wypada tutaj przywołać myśl prymasa Wyszyńskiego, niekwestionowanego przywódcy polskiego Kościoła oraz dużej części Polaków. Uważał on, że Polska tak mocno wykrwawiła się w czasie wojny, że nie może sobie pozwolić na kolejny upływ krwi. Prymas był realistą politycznym, choć przecież nie był politykiem. Podgrzewanie bardzo gorącej już atmosfery mogłoby przyczynić się do powiększenia liczby ofiar. Przecież w Grudniu po raz pierwszy od wielu lat komuniści posłużyli się brutalną przemocą i nie cofnęli się przed strzelaniem do bezbronnych ludzi. Nikt wówczas nie wiedział, ilu ludzi zginęło, plotki mówiły o setkach, a nawet tysiącach zabitych.

W tym kontekście i tego, co wcześniej powiedziałem o „wrogości” księży, warto zacytować zdanie ze wspomnień dziekana elbląskiego księdza infułata Mieczysława Józefczyka, które moim zdaniem oddaje najistotniejszą przesłankę, jaką mogli kierować się księża w tamtych chwilach, gdy na ulicach trwały protesty i toczyły się regularne walki, połączone – przynajmniej w Gdańsku i Elblągu – z elementem niszczycielskim, chuligańskim. Kiedy ks. Józefczyk chciał wyjść na ulicę, by podjąć interwencję, zatrzymała go matka, mówiąc: „Synu, ty będziesz pierwszym podejrzanym o podżeganie i nikt cię nie usprawiedliwi”. Nawet jeśli niszczenie mienia publicznego i rabunki sklepów były sprowokowane przez komunistów, to księża nie mogli przejść obok tego obojętnie i musieli ważyć swoje słowa i zachowanie. "Kiedy dochodzi do rozruchów połączonych z grabieżą, żaden ksiądz nie powinien pokazać się wśród uczestników” – bardzo trafnie podsumował to ks. Józefczyk.

Jaka jest Pana ocena zachowania hierarchów i księży podczas Grudnia’70? Czy wszyscy zdali egzamin przed wiernymi podczas wydarzeń grudniowych na Wybrzeżu?

Ocena postawy Kościoła wobec Grudnia często jest określana mianem bardzo powściągliwej, co do pewnego stopnia sugeruje, że duchowieństwo odcięło się od słusznych żądań stawianych przez robotników i że w ogóle przyglądało się całej rewolcie z boku. Jak już wspomniałem, nie lubię operować generaliami, ponieważ nie mam pełnej wiedzy. Być może byli księża, którzy faktycznie odwrócili się od swoich parafian, robotników. Jest jednak wiele przykładów, że było inaczej, że poszkodowani znaleźli wsparcie w świątyniach, zarówno duchowe, moralne, jak i materialne.

Biskupi w ogłoszonych wówczas listach pasterskich, czytanych w świątyniach całego kraju, jak dla mnie w jasny sposób potępili krwawą pacyfikację wystąpień robotniczych. Organizowane przynajmniej w Trójmieście nabożeństwa w intencji zabitych również miały swoją silną wymowę, podobnie jak specjalne, ogólnopolskie modlitwy za ojczyznę urządzone w lutym 1971 r. z inicjatywy prymasa. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić, aby biskupi publicznie potępili cały system rządów w Polsce, a przecież to z niego brały się kolejne kryzysy i tragedie. Kościół nie był i nie jest instytucją polityczną, trwa niezależnie od zmieniających się rządów i systemów, siłą rzeczy się do nich mniej lub bardziej dostosowując. W tamtym wypadku chodził o zachowanie wywalczanej z trudem, ale konsekwentnie, pozycji, a także poszerzenie zakresu swobód – zarówno Kościoła, jak i całego społeczeństwa. Był to wynik działalności Prymasa Tysiąclecia, który małymi krokami kruszył komunizm w Polsce.

Jeśli chodzi o Elbląg, jak ocenia Pan zachowanie księży?

Trudno jest mi określić postawę ogółu księży elbląskich, ponieważ bliżej jej nie badałem. W książce skupiliśmy swoją uwagę na Trójmieście, Elbląg pojawia się w niej marginesowo i ogranicza się do przedstawienia reakcji ks. Józefczyka. Jego zachowanie wydaje się podobne do opisywanych przez nas – z jednej strony utrzymał dystans wobec manifestacji i starć ulicznych, a z drugiej włączył się w pomoc robotnikom i osobom poszkodowanym. Jego wsparcie poszło nawet dalej, ponieważ otrzymaną listę aresztowanych pracowników Zamechu przekazał kurii biskupiej lub nawet samemu prymasowi Wyszyńskiemu. O podobnej interakcji pomiędzy protestującymi a kapłanami w Trójmieście nie słyszeliśmy. Inna sprawa, że aresztowanych tam osób było jednak o wiele więcej, a przedstawiciele Stoczni Gdańskiej kontaktowali się wprost z kurią gdańską.

Dziękuję za rozmowę

Notka wydawcy (IPN) o książce „Grudniowa Kolęda. KOŚCIÓŁ KATOLICKI W TRÓJMIEŚCIE WOBEC GRUDNIA ’70”

Piotr Abryszeński i Daniel Gucewicz, bazując na szeroko zakrojonej kwerendzie źródłowej, prezentują rewoltę grudniową z perspektywy Kościoła katolickiego w Trójmieście. Ukazują postawę biskupów i zwykłych księży, ich działania i wypowiedzi. Omawiają także posunięcia władz komunistycznych wobec duchowieństwa oraz inne wątki z zakresu polityki wyznaniowej na początku lat siedemdziesiątych XX w. Książka stanowi pierwszą próbę kompleksowego zmierzenia się z tą problematyką.

Piotr Abryszeński

(ur. 1987) – historyk, politolog, absolwent Uniwersytetu Gdańskiego, doktor nauk humanistycznych, w latach 2011–2020 pracownik Europejskiego Centrum Solidarności, od 2020 r. zatrudniony w Instytucie Pamięci Narodowej. Zastępca redaktora naczelnego portalu Histmag.org.

Daniel Gucewicz

 (ur. 1983) – historyk, archiwista, absolwent Uniwersytetu Gdańskiego, doktor nauk humanistycznych, pracownik Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku, uczestnik Centralnego Projektu Badawczego IPN „Władze wobec Kościołów i związków wyznaniowych 1944–1989”. Grudniowa kolęda. Kościół katolicki w Trójmieście wobec Grudnia 70

Grudniowa kolęda. Kościół katolicki w Trójmieście wobec Grudnia 70

 

dodaj zdjęcia Masz swoje autorskie zdjęcia? Dodaj je do naszego tekstu.

Jak się czujesz po przeczytaniu tego artykułu ? Głosów: 4

  • 0
    ZADOWOLONY
  • 0
    ZASKOCZONY
  • 2
    POINFORMOWANY
  • 1
    OBOJĘTNY
  • 0
    SMUTNY
  • 0
    WKURZONY
  • 1
    BRAK SŁÓW
Komentarze (0)

Multiplatforma internetowa elblag.net nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane (regulamin).

dodaj komentarzbądź pierwszy!
Warmia i Mazury regionem zjednoczonej Europy Projekt współfinansowany ze środków Europejskiego
Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia i Mazury na lata 2007-2013.