› OGŁOSZENIA
› FIRMY
› ARTYKUŁY
A1 _ MAZURY DUZY

„Elbląscy” niezłomni i wyklęci nie lękali się śmierci

› bieżące ponad rok temu    28.02.2020
Grażyna Wosińska
komentarzy 3 ocen 1 / 100%
A A A
Stefan Skrzyszowski / opinia lekarza więziennego o wykonaniu kary śmierci Stefan Skrzyszowski / opinia lekarza więziennego o wykonaniu kary śmierci  fot. wolna domena / archiwum IPN 

W Elblągu mieszkali żołnierze wyklęci przez komunistyczną władzę i niezłomni w walce o wolność. Ich niezwykłe losy zadziwiają swoim dramatyzmem. Na jednym z tych elblążan komunistyczna władza popełniła mord sądowy, inni siedzieli stalinowskich więzieniach lub byli prześladowani na wolności. Oto ich nazwiska: gen. Bolesław Nieczuja-Ostrowski,  ks. płk  Aleksander Iwanicki, ppłk Bronisław Schlichtinger, por. Wacław Ługowski i Stefan Skrzyszowski.
 
Żołnierze niezłomni, wyklęci przez komunistyczną i sowiecką władzę nie mieli wątpliwości, że po pokonaniu Niemiec Polska nie będzie wolna i niezależna, ponieważ miejsce jednego okupanta zajmie inny, tym razem ze wschodu. Rozumieli, że póki ojczyzna nie odzyska wolności muszą nadal walczyć, przysięga nadal obowiązuje.

To był czas, gdy te same słowa po stronie zwolenników Sowietów i prawowitego polskiego rządu znaczyły zupełnie co innego. Demokracja dla tych pierwszych to władza tylko jednej partii podporządkowanej Stalinowi. Wybory parlamentarne to głosowanie bez skreśleń, czyli tylko akt poparcia, a nie swobodny wybór zgłoszonych kandydatów. Następne pojęcie, które zmieniło sens to wolność słowa. W sowieckim znaczeniu istnieje, ale gdy zatwierdzi artykuł w gazecie cenzor instruowany przez władzę jednej partii, która wszystko najlepiej wie. Od tego kto zabił polskich oficerów w Katyniu i kogo należy pozbawić polskiego obywatelstwa do tego jak należy się ubierać, jakie nosić skarpetki i jakiej słuchać muzyki.
Gdyby nie sowieckie wojska na terenie naszego kraju, Polacy nigdy nie dopuściliby do władzy komunistów. 

Kłamstwo zastąpiło prawdę, a bohaterowie - jak rotmistrz Witold Pilecki skazywani byli bezpodstawnie na śmierć lub torturowani w więzieniu jak Stanisław Skalski, as przestworzy w bitwie o Anglię. W celach siedzieli kawalerowie Virtuti Militari, natomiast we władzach zasiadali zdrajcy bez żadnego poparcia Polaków, ale za to mieli poparcie Sowietów i ich wojska, które stacjonowało w Polsce. 

Wizja Polski w stylu sowieckim była nie do pomyślenia przez każdego uczciwego Polaka, a szczególnie żołnierza, który przysięgał walczyć o wolną ojczyznę, nie mógł pozostać obojętny wobec tego co działo się w kraju. Tacy byli elblążanie: gen. Bolesław Nieczuja-Ostrowski,  ks. płk  Aleksander Iwanicki, ppłk Bronisław Schlichtinger, por. Wacław Ługowski i Stefan Skrzyszowski. Warto przypomnieć ich sylwetki w kontekście pierwszych lat powojennych. Każdy  z nich przeszedł inną drogę i dokonał innych wyborów. 


Ks. płk  Aleksander Iwanicki, „Achilles” podczas wojny był kapelanem Armii Krajowej na Lubelszczyźnie. Już 11 listopada 1943 roku uzyskał stopień podpułkownika. Podczas wojny nie tylko wypełniał obowiązki duchownego, ale pomagał wszystkim, którzy zwrócili się do niego o pomoc. Jedną z takich osób była żona Kazimierza Tumidajskiego, komendanta Okręgu Lubelskiego AK. Aresztowali go funkcjonariusze NKWD w lipcu 1944 roku i wywieźli w nieznanym kierunku. Jak się później okazało do Moskwy. Żona Kazimierza Tumidajskiego z kapelanem udała się do generała Zygmunta Berlinga, który odmówił udzielenia pomocy, ale obiecał skontaktować ich z generałem Michałem Rolą-Żymierskim. Ten jednak odmówił nawet rozmowy z Janiną Tumidajską. Być może przypomniał sobie, że z Kazimierzem Tumidajskim w 1942 roku prowadził bezowocne negocjacje, by znalazł się w strukturach polskiego podziemia.

Ksiądz Aleksander Iwanicki 
Fot. w książce Wojciech Zawadzki, Kapłani diecezji łuckiej w Elblągu po 1945 roku [w:] Studia Elbląskie 14, 7-19, 2013, s. 15-16. 

W 1945 roku ks. płk Iwanicki nie miał wątpliwości, że okupacja trwa nadal. Wstąpił do Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość (WiN) i był w kadrze dowódczej. Jego nazwisko znajduje się w Atlasie Podziemia Niepodległościowego. Kapelan wykrył powiązania łączniczki Heleny Moor, „Juka” z aparatem bezpieczeństwa Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego. Ta kobieta dostarczała funkcjonariuszom UB informacji o podziemiu, jego członkach z Komendy Okręgu i oddziałów zbrojnych, przede wszystkim oddziału mjra Hieronima Dekutowskiego „Zapory”. Ks. Iwanicki przyczynił się też do dekonspiracji innej informatorki  bezpieki - „Leny”. Jego działalność została zauważona przez ubowców. Kapłan musiał uciekać z Lubelszczyzny do Olsztyna. 

Rząd londyński awansował ks. Iwanickiego do stopnia pułkownika i przyznał mu wiele odznaczeń i orderów: Virtuti Militari, Złoty Krzyż Zasługi z Mieczami, Krzyż Walecznych, Krzyż Armii Krajowej, czterokrotnie Medal Wojska. 

Zasługi i dokonania nie miały znaczenia dla władz, które prześladowały niezłomnego kapłana. Przez prawie rok siedział w więzieniu, potem w 1953 r. został wysiedlony z diecezji warmińskiej i powrócił do niej z Lubelszczyzny w 1956 roku. Został proboszczem parafii Św. Wojciecha w Elblągu. Nie zmienił się, nadal był niezłomny. Nie ugiął się wobec elbląskich władz i jako jedyny duszpasterz zorganizował 5 maja 1957 roku procesję maryjną. Było otoczony informatorami bezpieki. Oto co podsłuchał jeden z nich:

 pomimo, że przeprowadził z nim (ks. Iwanicki – red.) rozmowę Przewodniczący MRN (Miejskiej Rady Narodowej – red.) wymieniony oświadczył przewodniczącemu, że „wasze rządy się skończyły, a wraz z nimi wtrącania do spraw kościelnych”. Oznajmił, że on zorganizuje procesję na terenie miasta, a najwyżej mogą go za to zamknąć, co też uczynił. 

Ks. pułkownik miał autorytet wśród wiernych. Poniżej wypowiedź jednego z nich podsłuchana przez donosiciela.  

nie pozwolono mu urządzić procesji, wzywano do PMRN (Prezydium Miejskiej Rady Narodowej – red.)  i zakazywano, lecz on się nie uląkł i wyszedł z procesją na ulice miasta, co świadczy o jego właściwej postawie

– czytamy w sprawozdaniu bezpieki Elblągu za II kwartał 1957 roku z 26 czerwca 1957 roku.

26 maja 1979 roku ks. Aleksander Iwanicki złożył rezygnację z urzędu administratora elbląskiej parafii św. Wojciecha. Zmarł 28 maja 1980 roku i został pochowany na Cmentarzu Dębica. 


Stefan Skrzyszowski 15 maja 1953 roku zginął od strzału w tył głowy w więzieniu mokotowskim. Komuniści nie tylko odebrali Bohaterowi życie, ale uznali, że zatarli ślady zbrodni i skazali na niepamięć. Nie udało się, szczątki Stefana Skrzyszowskiego odnalazł zespół Instytutu Pamięci Narodowej na terenie kwatery „Ł” Cmentarza Wojskowego na Powązkach w 2013 roku. Jego syn Janusz Salmonowicz (elblążanin) 9 czerwca 2016 roku odebrał notę identyfikacyjną. Stefan Skrzyszowski został pochowany  z  wojskową asystą honorową na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. 

Stefan Skrzyszowski pochodził ze  Złoczowa (obecnie w obwodzie lwowskim). Pod koniec wojny prawdopodobnie wstąpił do Armii Krajowej. Przypuszczenia oparte są na zeznaniach Wandy Salmonowicz (matki jego syna) i płk. Bronisława Schlichtingera. Dokumenty są w archiwum IPN.  

W sierpniu 1944 roku chociaż nie był w wieku poborowym (miał 33 lata) na ochotnika zgłosił się do Wojska Polskiego. Być może na rozkaz przełożonych z Armii Krajowej. W lutym 1945 roku zdezerterował, najprawdopodobniej zagrożony aresztowaniem za swoją działalność antykomunistyczną. Ukrywał się najpierw jako kolejarz pod nazwiskiem warszawiaka Jana Kruka, a potem Janusza Patery. W 1946 roku przyjechał do Elbląga. Pracował w  Spółdzielni Hodowlano – Rolniczej, „Blaszance” (Warmińska Fabryka Wyrobów Metalowych), Kutrze Elbląskim, Urzędzie Morskim kapitanat portu oraz w stacji ratowniczej w Tolkmicku. Nie był zwykłym pracownikiem, który przestrzega zasady nie wychylaj się. Podczas zebrań dyskutował, wskazywał błędy, potrafił nawet przypomnieć kto zamordował polskich oficerów w Katyniu. Był na tyle niezwykłym człowiekiem, że Ignacy Maśliński, pracownik „Blaszanki”, chociaż krótko razem pracowali, wspominał o nim w swoim domu przez całe życie. Teraz pamięć trwa w następnym pokoleniu.  

Mój ojciec opowiadał o nim: mądry i odważny człowiek. Gdy było wiadomo, że nie żyje. Mój tata krzyczał: „bandyci zamordowali go”

- wspomina córka Ignacego Maślińskiego, b. pracownika „Blaszanki”.

W pozostałych zakładach prawdopodobnie zachowywał się podobnie. Jego postawa sprawiła, że był nawet przewodniczącym rady zakładowej, gdy pracował w kapitanacie portu i stacji ratowniczej w Tolkmicku. Brał udział w akcji ratowniczej na Zalewie Wiślanym. 

Jednak działalność związkowa i przeciwstawianie się władzy na oficjalnych zebraniach to było dla niego za mało. Stefan Skrzyszowski za pośrednictwem brata Mariana wstąpił do Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, nie wiedział, że stał się członkiem organizacji sterowanej przez bezpiekę. Przełożony, a naprawdę ubek Henryk Wendrowski, podający się za członka WiN, spowodował, że Stefan Skrzyszowski w 1951 roku  przeszedł kurs cichociemnego w Delegaturze Zagranicznej WiN w  Niemczech Zachodnich. W listopadzie 1952 roku on i Dionizy Sosnowski  z samolotu zostali zrzuceni na spadochronach na teren województwa koszalińskiego. Nieświadomi prowokacji, sporządzali raporty z przeprowadzonych kursów i szkoleń. Obaj zostali aresztowani 6 grudnia 1952 roku. W pokazowym procesie ppłk Mieczysław Widaj, skazał obu mężczyzna na śmierć. 
Zachowała się Polska Kronika Filmowa z fragmentem procesu. http://www.repozytorium.fn.org.pl/?q=pl/node/7422

Stefan Skrzyszowski (pierwszy z lewej) z Dionizym Sosnowskim na ławie oskarżonych
Fot. wolna domena 

Wykonawcą wyroku śmierci na Stefanie Skrzyszowskim był Aleksander Drej. Zabił  w dniu
15 maja 1953 roku w więzieniu mokotowskim w Warszawie. Sprawcy zbrodni także  morderca sądowy ppłk Mieczysław Widaj i mjr Henryk Wendrowski, były akowiec nigdy nie ponieśli kary za swoje czyny. 


Protokół wykonania kary śmierci na Stefanie Skrzyszowskim 
Fot. archiwum IPN 


Bronisław Jan Schlichtinger, kawaler dwóch Krzyży Srebrnych Orderów Virtuti Militari oraz czterech Krzyży Walecznych, przyjechał po wojnie do Elbląga z oflagu. Wstąpił od Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Komunistyczne władze miały za nic jego poświęcenie i wojenne dokonania wsadziły na cztery lata do więzienia po procesie ze sfabrykowanymi zarzutami. 

Mjr Bronisław Schlichtinger, zdjęcie z ok. 1935 r.
Fot. z książki Ryszarda Juszkiewicza „Bitwa pod Mławą1939”

Jan Schlichtinger swoją walkę o wolną Polskę rozpoczął w 1918 roku w Krakowie od rozbrajania żołnierzy austriackich. 20-letni Bronek pokazał co potrafi 7 sierpnia 1920 roku na przyczółku mostowym niedaleko Włodawy, pod osłoną nocy, pod jego osobistym dowództwem oddział rozbił placówkę bolszewicką. Zdobył dwa karabiny maszynowe i wziął do niewoli kilkunastu jeńców. Za ten czyn otrzymał Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari. Otrzymał też drugi Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari za wojnę 1914-1920. Był wtedy starszym sierżantem i dowódcą plutonu. Ukończył Oficerską Szkołę dla Podoficerów w Bydgoszczy. Wrócił do pułku jako podporucznik i został dowódcą kompanii.  
29 września 1939 roku dowódca Armii „Warszawa” generał dywizji Juliusz Rómmel, „w uznaniu zasług, za męstwo wykazane” nadał m.in. mjr. Bronisławowi Janowi Schlichtingerowi Krzyż Walecznych po raz czwarty. 

Po powrocie z oflagu zamieszkał  z żoną Genowefą (łączniczka Aleksandra Krzyżanowskiego „Wilka”) i dwójką dzieci w Elblągu.  Dobrą znajomą z czasów okupacji w Wilnie, żony Bronisława była Helena Rabcewicz ps. „Myszka”. Po zakończeniu wojny zamieszkała w Gdańsku, jak wiele innych osób przybyłych z Wileńszczyzny. Pani Helena  poznała Schlichtingera z Henrykiem Wendrowskim „Tadeuszem”, o którym nie wiedziała, że jest z UB, bowiem podał się członka dowództwa WiN. Ppłk Schlichtinger przyjął pseudonim „Sławogórski”. Jak łatwo się domyśleć miało to związek z walką we wrześniu 1939 roku o wieś Sławogóra.    

Zawsze marzyłem by zmienić nazwisko na polskie

- wyjaśniał podczas przesłuchania w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Olsztynie, po swoim aresztowaniu.

Podczas pracy organizacyjnej WiN współpracował ze Stefanem Skrzyszowskim. 

Ubecy z olsztyńskiej bezpieki aresztowali płka Schlichtingera 3 lipca 1952 roku. Wyrok czterech lat więzienia usłyszał on w Sądzie Wojewódzkim w Olsztynie 3 kwietnia 1953 roku, z ust sędziego przewodniczącego Czesława Hermana. Schlichtinger został oskarżony o to, że świadomie kupował kradzione drewno dla tartaku, w którym pełnił funkcję kierownika administracyjno-gospodarczego. Skarb Państwa według prokuratury i bezpieki miał stracić ponad 22 tys. zł. Sąd uznał stratę za zbyt wysoką i stwierdził, że wyniosła tylko 13 tys. zł. Podpułkownik był sądzony z czterema innymi osobami, które były oskarżone w tej samej sprawie: „Sb 6/52 p-ko Choińskiemu Henrykowi i innym”. 


 Akta śledcze przeciwko Bronisławowi Schlichtingerowi 
fot. archiwum IPN 

Uzasadnienie wyroku przez sąd to same ogólniki, bez powoływania się na konkretne dokumenty, za to można przeczytać nazwiska, aż siedmiu świadków oskarżenia. Co ciekawe okolicznością łagodząca było to, że „w swoim postępowaniu oskarżony nie kierował się zyskiem”,  natomiast obciążającą - wykształcenie, czyli matura oraz „duże uświadomienie, które mógłby użyć dla dobra ogółu”. 

Bezpiece nie wystarczało skazanie za „drewno” marzył się proces na miarę Stefana Skrzyszowskiego i Dionizego Sosnowskiego. Problemem był Henryk Wendrowski, który przecież nie mógł pokazać się w świetle jupiterów i kamer. Oto dowód:

Ja Kłokocki Jerzy ustalając bliższe dane o osobniku występującym pod pseudonimem „Tadeusz” (Wendrowski – red.), uzyskałem informacje od swych władz zwierzchnich, że w/w jest również poszukiwany przez MBP (Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego – red.) i brak jest o w/w bliższych danych i miejsca pobytu.  
Z uwagi na to, iż podejrzany Schlichtinger w ramach org. „WiN”, która została zlikwidowana w 1952 roku, prowadził znikomą działalność, że przestępstwa tego dopuścił się w roku 1949 i nie celowym byłoby kierowanie sprawy na drogę postanowienia sądowego postanowiono jak w sentencji. 

Podpisali: ppor. Stefan Neuman, Józef Królikowski, szef Wydziału Śledczego WUBP w Gdańsku i Stanisław Urbaniak, prokurator wojskowy. 
W więzieniu ppłk Schlichtinger nie był pokornym więźniem, nie kryl się ze swoimi antykomunistycznymi poglądami. Poniżej opinia naczelnika więzienia. 

stosunek do ustroju Polski Ludowej jest zdecydowanie wrogi. Wypowiada się wrogo do (sic!) Polski Ludowej.
Zrozumienia winy za popełnione przestępstwo nie wykazuje, wyrok uważa za niesprawiedliwy. (Pisownia oryginalna). 

Gdy Bronisław Schlichtinger został aresztowany żona i syn stracili pracę na kilka miesięcy. Obserwowali ich szpicle i milicjanci. 

Pułkownik wyszedł z więzienia w 1956 roku. Nie zapominał o swoich żołnierzach. Systematycznie się z nimi spotykał podczas  Zjazdów Żołnierzy Armii „Modlin” od 1960 roku.
Ppłk Bronisław Schlichtinger ps. „Sławogórski” mieszkał w Elblągu przez około 40 lat. Zmarł 3 grudnia 1989 roku. Został pochowany na Cmentarzu Agrykola. 


Wacław Ługowski walczył podczas wojny polsko-bolszewickiej 1920 roku. Chociaż miał tylko 16 lat, dziewiątego maja 1919 roku został żołnierzem dywizji generała Lucjana Żeligowskiego. Nie było w tym nic dziwnego, bowiem po 21 kwietnia 1919 roku po zdobyciu Wilna przez wojska Piłsudskiego radość była ogromna. Młodzi ludzie wstępowali gremialnie do Wojska Polskiego na ochotnika. Podczas rozmów z autorką pan Wacław najbardziej lubił wspominać dzień w którym usłyszał na placu alarmowym pytanie: „Kto chce walczyć o Wilno?”.  To początek słynnego „buntu” gen. Żeligowskiego.

Zapanował szał radości. Byliśmy pewni, że będziemy wracać do domu jako zwycięzcy. Zostałem żołnierzem grupy „Bieniakonie”

- opowiadał Wacław Ługowski.

Trochę żałował, że nie zdobywał rodzinnego Wilna, ale brał udział walkach w gminie Mejszagoła. 

Wacław Ługowski w mundurze przedwojennego żandarma 
Fot. archiwum „Głos żołnierza”

Potem dopatrzono się, że był małoletni i zwolniono go z wojska. W 1925 roku dostał wezwanie do odbycia służby wojskowej, szybko zdecydował się na długoterminową. Ukończył kurs podoficerski w Centrum Wyszkolenia Żandarmerii w Grudziądzu. Przez 14 lat pełnił służbę na północo-wschodnich kresach II Rzeczpospolitej Polskiej. 

Podczas wojny był żołnierzem Armii Krajowej Okręgu Nowogródzkiego. Jego zdolności i dokonania szybko zauważyli przełożeni. Chociaż nie był oficerem tylko chorążym pod swoimi swymi rozkazami miał oficerów. Było to zgodne z rozkazem komendanta okręgu, który zakazywał przy obsadzaniu stanowisk dowódczych kierować się starszeństwem i stopniem:

należy kierować się charakterem, zdolnościami i faktyczną przydatnością na dane stanowisko.

Wacław Ługowski był dowódcą Oddziału nr 311 i komendantem Ośrodka „Łąka”.

Wacław Ługowski
Fot. z książki Kazimierza Krajewskiego „Na ziemi Nowogródzkiej”

W czerwcu 1944 roku Wacław Ługowski przeszedł do partyzantki. Został adiutantem dowódcy VII batalionu 77 pułku piechoty AK. Pod koniec 1944 roku na skutek sowieckiej infiltracji  był zmuszony ewakuować się za linię Curzona, na Białostocczyznę. Tam poznał Franciszka Potyrałę „Oracza”, dowódcę obwodu Sokółka kryptonim „Pszenica”, który w lutym 1945 roku przeszedł do nowej organizacji antykomunistycznej. W październiku 1945 r. Franciszek Potyrała mianowany został na stanowisko zastępcy prezesa Inspektoratu Białostockiego Wolność i Niezawisłość, a na wiosnę 1946 roku – na prezesa. Uznał on, że najlepiej oprzeć się na konspiratorach kresowych, którzy znają realia walki z Sowietami. Jednym z nich był Wacław Ługowski „Stojan” „Burza”, który stanął na czele  okręgu Pisz-Łuczany. 

Wacław Ługowski wobec beznadziejności sytuacji i zagrożenia aresztowaniem zdecydował się na ujawnienie w 1947 roku w Warszawie. Od tej pory ubecy nie dawali mu spokoju, był obiektem ich rozpracowania aż do 1976 roku.

Wacław Ługowski większość swojego życia spędził w Elblągu. Utrzymywał kontakt z żołnierzami Armii Krajowej i ich rodzinami. Nie mógł pogodzić się z wydanym, przez Wojskowy Sąd Specjalny Armii Krajowej, wyrokiem kary śmierci, wykonanym na ppor. Wacławie Karwowskim „Burym” i jego żonie Konstancji Karwowskiej „Kotce”. Pan Wacław uważał, że jest błędny. Swoje argumenty przedstawił w referacie skierowanym do Komisji Rehabilitacyjnej w Warszawie, która uznała małżonków za niewinnych w dniu 4 stycznia 1985 roku. 

Swoje wspomnienia przekazał dr. Kazimierzowi Krajewskiemu autorowi książek o Armii Krajowej na kresach m.in. w „Na Ziemi Nowogródzkiej”. Nazwisko Wacława Ługowskiego jest wymieniane 18 razy. 

Dr Krajewski jest laureatem naukowej książki historycznej 2015 roku za publikację „Na straconych posterunkach. Armia Krajowa na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej 1939-1945”.  

Co ciekawe  Wacław Ługowski do swojej śmierci w 2002 roku nikomu nie przyznał się, że należał do WiN. Naukowcy, m.in. dr Krajewski dowiedzieli się o tym przypadkowo analizując zeznania innego członka organizacji. 

Pan Wacław do końca swoich dni był aktywny. Należał do Ogólnopolskiego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Pisał artykuły do biuletynu organizacji, zbierał składki i skrupulatnie rozliczał się z każdej złotówki. Mawiał, że gdy umrze, nawet nagle, nie będzie problemu z rozliczeniem, tak dokładnie prowadził dokumentację. Marzył o tym, by dożyć stu lat, planował uroczystość urodzinową. Nie udało się. Zmarł w wieku 99 lat. Został pochowany na Cmentarzu Dębica. Jego mottem życiowym była wierność ideałom, skromność i dotrzymywanie danego słowa. Nie lubił mówić o sobie i nigdy nie robił nic na pokaz. Na pytanie o receptę na długowieczność odpowiadał: co masz zrobić - zrób dziś, co masz zjeść, zjedz jutro. Dodawał jeszcze: nie wolno się objadać. 

Generał brygady Bolesław Michał Nieczuja-Ostrowski  jest honorowym obywatelem nie tylko Elbląga, ale trzech innych miast: Miechowa, Wolbromia i Krakowa. Właśnie w Małopolsce podczas wojny walczył w szeregach Armii Krajowej. Był szefem uzbrojenia i organizatorem konspiracyjnej produkcji broni Okręgu ZWZ i AK Kraków. W 1944 roku został dowódcą 106 Dywizji Piechoty AK „Dom” w Inspektoracie „Maria”. Za swoje dokonania i odwagę nadano następujące odznaczenia: Krzyż Virtuti Militari V klasy, Krzyż Walecznych, Złoty Krzyż Zasługi z Mieczami, Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski, Krzyż Armii Krajowej. 

Bolesław Michał Nieczuja-Ostrowski, zdjęcie przedwojenne 
Fot. archiwum prywatne 

Generał brygady Bolesław Michał Nieczuja-Ostrowski kochał swoich żołnierzy i czuł się za nich odpowiedzialny nawet wtedy, gdy Armia Krajowa została rozwiązana. W Nowym Kościele  (dziś Pogrodzie), pod Elblągiem założył Spółdzielnię Gospodarczo – Społeczną, by zapewnić pracę swoim podkomendnym. 

Udzielam poparcia całemu przedsięwzięciu związanemu z powstaniem w Nowym Kościele, koło Elbląga Spółdzielni Gospodarczo-Społecznej. A także sprowadzeniu do niej przyszłych 150 spółdzielców. Jednak zaleca się, by przyjeżdżali w mniejszych grupach. Skorzystałem z uprawnień nadanych mi przez Dekret PKWN. Podpisano szef PUR, oddział w Sopocie. Podpis nieczytelny. Data: 5 września 1945 roku

- treść dokumentu wystawionego przez  Państwowy Urząd Repatriacyjny.

To spółdzielcze przedsięwzięcie udało się, mogło być wzorem na działalność biznesową. Wysoko je ocenił  minister Eugeniusz Kwiatkowski, podczas wizytacji Elbląga, Tolkmicka i powiatu. 

Bolesław Nieczuja-Ostrowski (z prawej) w okolicy Nowego Kościoła (obecnie Pogrodzie), koło Elbląga. Grudzień 1945 roku 
Fot. archiwum prywatne

Jednak komunistycznej władzy spółdzielnia i jej prezes nie podobały się. Bolesław Nieczuja-Ostrowski nie zapisał się ani do PPR ani do PPS, ale do partii Mikołajczyka. Nie popierał głosowania w referendum 1946 roku trzy razy tak, a wręcz przeciwnie. Trzy razy był aresztowany przez bezpiekę, każdorazowo na dłuższy czas. Za trzecim razem, w 1949 r. po uciążliwym śledztwie w Krakowie skazano go dwukrotnie na śmierć. Po apelacjach zmieniono wyrok na dożywocie. Siedział 7 lat w więzieniach: w Krakowie, Sztumie i Wronkach.

Bolesław Nieczuja-Ostrowski
Fot. archiwum IPN 

Bolesław Nieczuja-Ostrowski pomimo represji bezpieki odważnie występował w obronie swoich podkomendnych. Jednym z nich był ppor. Piotr Gęgotek „Wawer”. Prokuratura oskarżyła go o zabójstwo Zdzisława Krzana, który na podstawie wyroku Wojskowego Sądu Specjalnego Okręg Kraków AK, został stracony. „Wawer” dostał rozkaz, by wywiesił we wsi ulotki, że bandyta Zdzisław Krzan wyrokiem polskiego sądu podziemnego został stracony. Podporucznik miał miękkie serce. Sprawił, że rozkaz cofnięto ze względu na rodzinę Krzana. Ubecy po wojnie uznali, że nie wywiesił ulotek, bo sam był winien śmierci mężczyzny. 
Pułkownik nie wahał się. Wszystkie fakty przedstawił 2 maja 1947 roku w oficjalnym piśmie do prokuratury. Nie przejmował się tym, że funkcjonariusze UB nie spuszczali go z oczu. 

Ppor. Gęgotek jako dowódca placówki nie miał nic wspólnego z wydawaniem i wykonywaniem wyroków. To zadanie należało do Sądów Specjalnych, organów żandarmerii oraz specjalnych oddziałów likwidacyjnych Delegatury Rządu

- napisał Bolesław Nieczuja-Ostrowski. Na zakończenie podał, że ppor. Gęgotek był odznaczony Krzyżem Walecznych i Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami. Cztery razy przełożeni go awansowali. Do pisma dołączył odpowiednie dokumenty. Nie otrzymał odpowiedzi. „Wawer” jeszcze długie lata spędził w więzieniu. 

Bolesław Nieczuja-Ostrowski po wyjściu na wolność w 1957 roku staje na czele nowo organizowanej Spółdzielni Ogrodniczo-Pszczelarskiej „Żuławy” w Elblągu. Jednak nie było wówczas możliwe, by człowiek o akowskiej przeszłości i były stalinowski więzień kierował jakąkolwiek instytucją. Pracował w Zespole Prasy PAX w Gdańsku na stanowisku kierownika kolportażu, aż do emerytury. Potem nadal aktywnie uczestniczył w życiu społecznym. Był założycielem i prezesem Fundacji Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej i Sekcji Obrony Życia Dziecka im. Inspektoratu „Maria” oraz założył Gwardię Jezusa i Maryi, działającą w ruchu szerzącym kult Miłosierdzia Bożego.

Po przejściu na emeryturę  opracowywał monografię Inspektoratu AK „Maria”. Wydał następujące pozycje książkowe: Rzeczpospolita Partyzancka. Inspektorat AK „Maria” w walce – tom I obejmujący dzieje inspektoratu w początkowym okresie konspiracji, w latach 1939–1942, oraz tom II, cz. I – obejmujący  lata 1943–1944. Przekazał w niej dane dotyczące podstawowych komend konspiracyjnych omawianego okresu. Rozpoczął przygotowanie do druku cz. II tego tomu, poświęconego stronie organizacyjnej istniejących w tym czasie jednostek konspiracyjnych na całym terenie inspektoratu i ich działalności sabotażowo-dywersyjnej. Wydał też w 1993 r. książkę zawierającą osobiste refleksje – „Drogi Miłości Bożej”.

Po przemianach ustrojowych po 1989 roku został awansowany do stopnia pułkownika z wsteczną datą od 1945 roku. W 1991 r. w pierwszych nominacjach generalskich Prezydent RP Lech Wałęsa awansował go do stopnia generała brygady.

Gen. Bolesław Nieczuja-Ostrowski zmarł 13 lipca 2008 roku w Elblągu w wieku prawie 101 lat. Został pochowany na Cmentarzu Agrykola. 

1 marca w Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych pamiętajmy o „elbląskich” bohaterach: gen. Bolesławie Nieczuja-Ostrowskim, ks. płk. Aleksandrze Iwanickim, ppłk Bronisławie Schlichtingerze, por. Wacławie Ługowskim i Stefanie Skrzyszowskim. Pierwszych czterech jest pochowanych na elbląskich cmentarzach. Zapalmy znicze na ich grobach. Jak do nich dotrzeć? Wystarczy kliknąć tutaj, by się dowiedzieć. Stefan Skrzyszowski pochowany jest na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie.

Dlaczego właśnie 1 marca? Tego dnia w więzieniu na warszawskim Mokotowie, po pokazowym procesie, pomiędzy godziną 20.00 a 20.45 strzałem w tył głowy zostali rozstrzelani przywódcy IV Zarządu Głównego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” – prezes WiN ppłk Łukasz Ciepliński („Pług”, „Ludwik”) i jego najbliżsi współpracownicy. 

Bibliografia

Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku, Warszawie i Krakowie

Akta śledcze Choiński i inni 
Teczka personalna Henryka Wendrowskiego 
Akta personalne osadzonego Stefan Skrzyszowskiego 
Akta  śledcze Bolesława Nieczuja-Ostrowskiego

Publikacje książkowe 

Kazimierz Krajewski „Na Ziemi Nowogródzkiej”
Zbigniew Koźliński, Halina Ludwikowska „ Na drogach swych”
Ryszard Juszkiewicz „Bitwa pod Mławą1939”
Wojciech Zawadzki, Kapłani diecezji łuckiej w Elblągu po 1945 roku [w:] Studia Elbląskie 14, 7-19, 2013, s. 15-16.

Strony internetowe 

http://www.podziemiezbrojne.pl/?cat=17&paged=2 
http://kpbc.ukw.edu.pl/ 
http://www.tarnowiny.info/tumidajski.htm 
https://armiakrajowa-lagiernicy.pl/surkonty/content/surkonty/surkonty-full.html
https://www.portel.pl/dawny-elblag/dzialalnosc-wrogiego-kleru-w-latach-1956-1957-w-powiecie-elblaskim-w-raportach-aparatu-bezpieczenstwa/112242
https://ipn.gov.pl/pl/aktualnosci/konkursy-i-nagrody/nagroda-kustosz-pamieci/2005/24239,Boleslaw-Michal-Nieczuja-Ostrowski-19072008.htmlhttps://dzieje.pl/aktualnosci/1-marca-obchodzimy-narodowy-dzien-pamieci-zolnierzy-wykletych

dodaj zdjęcia Masz swoje autorskie zdjęcia? Dodaj je do naszego tekstu.

Jak się czujesz po przeczytaniu tego artykułu ? Głosów: 5

  • 0
    ZADOWOLONY
  • 0
    ZASKOCZONY
  • 2
    POINFORMOWANY
  • 0
    OBOJĘTNY
  • 0
    SMUTNY
  • 0
    WKURZONY
  • 3
    BRAK SŁÓW
Komentarze (3)

Multiplatforma internetowa elblag.net nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe, naruszające prawo będą usuwane (regulamin).

dodaj komentarz› pokaż według najstarszych
~ anty frajerom
ponad rok temu ocena: 69%  3
Amatorzy III WŚ i dalszego kopania się z koniem. Bohaterami byli murarze, technicy, architekci - budowlańcy odbudowujący Warszawę, Gdańsk, Wrocław, Poznań jak również osadnicy i organizatorzy osadnictwa i zagospodarowania Ziem Północnych i Zachodnich.
~ Paweł Nieczuja-Ostrowski
ponad rok temu ocena: 56%  2
Dobrze, że pamięta się o bohaterach, ale szczerze mówiąc nie rozumiem tej polityki robienia z dziadka żołnierza wyklętego, skoro nie był członkiem powojennego podziemia niepodległościowego i antykomunistycznego. W pełni przyjął i realizował rozkaz i wytyczne gen. Okulickiego z 19 stycznia 1945 roku: "Żołnierze Armii Krajowej! Daję Wam ostatni rozkaz. Dalszą swą pracę i działalność prowadźcie w duchu odzyskania pełnej niepodległości Państwa i ochrony ludności polskiej przed zagładą. Starajcie się być przewodnikami Narodu i realizatorami niepodległego Państwa Polskiego." Owszem, był represjonowany, ale to nie czyni go automatycznie żołnierzem wyklętym/niezłomnym.
~ Anty lewak
ponad rok temu ocena: 25%  1
Dziękuję Pani za wspaniały artykuł. Na innych elbląskich portalach nikt takiego nie napisze. Chyba z wiadomych względów. CZOŁEM WIELKIEJ POLSCE!
Warmia i Mazury regionem zjednoczonej Europy Projekt współfinansowany ze środków Europejskiego
Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia i Mazury na lata 2007-2013.